Wycieczka po Granadzie


Wielu Hiszpanów palmę pierwszeństwa wśród miast Andaluzji przyznaje właśnie Granadzie. Dla innych przegrywa ona z Sewillą. Niezależnie od upodobań, europejskie miasto Maurów wybudowane w 711 roku, z pewnością można uznać za jedną z najjaśniej błyszczących pereł Andaluzji. Arabskiego charakteru Granady można zasmakować patrząc na nią z Mirador de San Nicolas. Jest to miejsce, z którego tłumy kłębiących się turystów podziwiają serce Granady - mury Alhambry na tle Sierra Nevada. Każdy szuka skrawka wolnej przestrzeni, żeby móc uwiecznić na zdjęciu fragment pałacu, głowę współtowarzysza, czyjąś rękę i oślepiające słońce. Wspinając się na punkt widokowy, mijamy arabskie El Barrio de las Teterias - Dzielnicę Herbaciarni, pijalni napoju, którego tysiące zapachów przecinają drogę, mieszając się z dźwiękami arabskiej muzyki. Z wyrytym w pamięci widokiem oddalonej Alhambry ruszamy na jej podbój. Droga na wzgórze wije się wśród zieleni, można też ją pokonać autobusem. Wejście do pałacu już od samego rana jest oblegane przez zwiedzających. Aby mieć pewność, że nie zostanie się odprawionym z kwitkiem, trzeba kilka dni wcześniej zarezerwować bilety. Alhambra jest doskonale zachowanym kompleksem pałacowo-ogrodowym z XIII w., rozbudowanym w późniejszych wiekach, m.in. przez cesarza Karola V. Przepych ozdób, ogromna ilość arkad i kafelków (słynnych azulejos) na ścianach nie przytłacza odbiorcy, bo kolory zdobień, głównie złoty i niebieski, wyblakły przez wieki. To, co widzimy obecnie, to kamień, gdzieniegdzie pozostałości ostrych barw i stonowane kolory kafelków. Delikatne kolumny, olbrzymie płaskie tafle wody i zadrzewione dziedzińce z fontannami to charakterystyczne elementy Alhambry. Ogrody - miejsce wypoczynku mauretańskich emirów, otwierają się przed oczami turystów w zakamarkach zielonych labiryntów i fontann. Kilka godzin zwiedzania mija jak mrugnięcie okiem. Schodząc ze wzgórza gubimy drogę, błądząc wśród pustych i krętych uliczek. Jednak bez trudu docieramy do punktu wyjścia. Coś zadziwiającego tkwi w charakterze tego miejsca, które samo prowadzi nas właściwą drogą, mimo tego, że w arabskiej dzielnicy wszystkie ulice wydają się identyczne. W oślepiającym blasku białego kamienia schodzimy ze wzgórza i w jednej chwili znajdujemy się w innej Granadzie, hiszpańskiej. Kilka ulic dalej znów ożywa wspomnienie pałaców Alhambry. Wszystko za sprawą Mercado Arabe, arabskiego rynku. Kolorowe lampki ze skóry, intensywny kolor przypraw: mleczna biel wanilii, ognista czerwień papryki, fiolet szafranu, złote, wyszywane buty z wywiniętymi czubkai - nadmiar barw i natłok towarów przyprawia o zawrót głowy, o który nietrudno w wąskich przejściach przecinających rynek. Jego architektura przypomina Alhambrę - ażurowe łuki z tysiącami ornamentów i arabskie napisy tworzą niezwykłą atmosferę tego miejsca, zdominowaną przez krzyki arabskich sprzedawców. Chwila spędzona w Granadzie pozwala, nie opuszczając Europy, ujrzeć fragment islamskiej cywilizacji, której architektura, sztuka i historia tak silnie zaznaczyły się w dziejach Hiszpanii.